Historia kościoła i parafii - Ojciec Serafin Kaszuba - sługa Boży
- Historia kościoła i parafii
- Kaplica Podwyższenia Krzyża Świętego
- Kaplica Matki Bożej Częstochowskiej
- Figura św.Jana Niepomucena
- Wszyscy święci Ziemi Drohobyckiej
- Litania do bł. Władysława Findysza
- Ojciec Serafin Kaszuba - sługa Boży
- Mariusz Olbromski
- Nagrobek Katarzyny Ramułtowej
- Uroczystość trzydziestolecia odzyskania kościoła
- Шематизм духовенства та церковного майна Перемишльської дієцезії 1937
- Wszystkie strony
Sługa Boży o.Serafin Kaszuba
Sprawował „nielegalnie” nabożeństwa w prywatnych domach w Drohobyczu
Historia jego życia to los człowieka, który w każdym czasie i miejscu poszukiwał woli Bożej i starał się ją wypełniać. Wrzesień 1939 r. zastał go w rodzinnym Lwowie. Po śmierci matki, słysząc o trudnej sytuacji prześladowanych na Wołyniu katolików wyjechał do Równego. Mała ilość kapłanów powodowała konieczność nieustannych podróży duszpasterskich: Karasin, Bystrzyce, Dermanka, Horodnica. O. Serafin pozbawiony legalnej możliwości sprawowania kultu został wędrownym duszpasterzem i był w swej posłudze niezwykle ofiarny; zdarzało się, że po całonocnych spowiedziach mdlał w "konfesjonale". W ciągu dnia, by nie wzbudzać podejrzeń, podejmował różnorodne "legalne" prace. Był introligatorem, sprzedawcą ziół, a później palaczem w szpitalu dla chorych na gruźlicę. W 1966 r. został aresztowany za włóczęgostwo i zesłany do sowchozu w Arykty. Miejsce zesłania stało się dla niego nowym wyzwaniem duszpasterskim i okazją do głoszenia Ewangelii. Po oficjalnym uwolnieniu władza radziecka jeszcze raz podjęła próbę "uciszenia" kapłana. Został on zamknięty i skazany na 11 lat pobytu w zakładzie dla nieuleczalnie chorych, skąd udało mu się uciec. Związany z leczeniem szpitalnym pobyt w Polsce w latach 1968 - 70 utwierdził go tylko w przekonaniu, ze jest potrzebny na Wschodzie. Wrócił tam, by umrzeć wśród "swoich".
Ubóstwo było szczególnym charyzmatem o. Serafina. "Właściwie nic mi więcej niepotrzebne, kiedy mam Jego"- stwierdził. W podróżnej walizce nosił jedynie paramenty liturgiczne. Od wiernych nie pobierał ofiar, a kiedy coś otrzymał czuł się niegodnym dłużnikiem. Chrystusa doświadczał w dwojaki sposób: w Eucharystii, która była dla niego "Tym Co Najważniejsze" i w człowieku, którego spotykał obok siebie. Wydaje się, że dylemat Hamleta oraz stwierdzenie Czechowa, że "życie to problem bez możliwości rozwiązania" były mu obce. O. Serafin odkrył i realizował prostą formułę egzystencjalną: "na to człowiek żyje, żeby Panu Bogu służyć jak może", więc służył. Komuniści szkalowali go w różnorodnych artykułach nazywając: "pasożyt", "niebezpieczny włóczęga", "watykański szpion". Chrześcijanie mówili: "prawdziwy apostoł", "święty człowiek".
,,Boży włóczęga”
Jak to możliwe? Mieć dom gdziekolwiek
tylko z miłości, w nim próg i drzwi,
i dach bezpieczny tylko z tego uniesienia
i tak wędrować latami pośród flag czerwonych
po drogach Wołynia, stepach Kazachstanu.
W deszcz, śnieg nieść odpowiedź na tęsknotę
delikatniej niż siostra na łyżeczce lekarstwo.
Poznać smak oszczerstw, mrok więzienia.
Stawać codziennie z Mistrzem w cieniu podejrzenia
komisarzy, śledczych, nieść Światło w labirynty
zniewolenia, także w słabości, bólu i chorobie.
Rozmawiać z Krzyżem każdą tkanką, gestem
i słowem tak zwykłym, a niezwykłym.
A teraz, kiedy chmury gniotą ziemię, a dzień
ponury czasem trudny do zniesienia i kiedy nagle
złoty snop na ziemię pada – mówią nad Ikwą,
że to wędruje ojciec Serafin Kaszuba,
Boży włóczęga.
Mariusz Olbromski